Vincent z kolei ostatnie kilka dni chodził przygaszony. Nie znaczy to oczywiście, że stracił chęć do życia. Ujawniało się tutaj jego drugie ja, które albo doprowadzało siebie samego do szału (czyż to nie jest absurdalne?) albo łypało na wszystkich spode łba. Pech chciał, że dziś trafił mu się nastrój numer dwa. Potrzebował jakiejś odmiany, ożywienia. Czegokolwiek, byle nie patrzeć na te wszystkie twarze, które nie potrafią w żaden sposób ogarnąć jego zachowania. Są ludzie bardziej i mniej zmienni. Cóż tu długo się rozwodzić! On należał do tych drugich i nie potrafił pojąć, dlaczego ludzie nie umieją przyjąć do wiadomości tak prostego faktu? Irytowali go samą swoją obecnością, oczywiście poza kilkoma osobami. Nie obyło się bez drobnych sprzeczek z niczemu winnymi studentami, których nawet nie znał. Wystarczyło, by przypadkowy przechodzień zderzył się z nim, a już wiązanka pięknych epitetów mogła dotrzeć do jego uszu. To nie tak, że Growth nie potrafił utrzymać nerwów na wodzy. Po prostu po co miał to robić? Jakaś część jego osoby przeczuwała, że za dzień lub dwa, będzie żałował czegoś, co zrobi dziś. Tak jest zawsze, taka kolej rzeczy. Wiecie co? Po kilku latach takiego życia można nawet się do tego przyzwyczaić. Zawieść się na samym sobie? Pff, to już codzienność. Można nauczyć się regulować poziom złości, ale nigdy do końca. Nie potrafił przejąć nad sobą całkowitej kontroli. Bzdurą byłoby powiedzieć, że nie chciał, bo naprawdę - chciał tego bardzo. Jego druga osobowość chciała jednak czego innego. Miała sprzeczne poglądy, problemy, postępowania. Jest tylko jedna rzecz, która była zgodna z Vincentem - jedno ciało, jeden umysł. A dusze... jakby dwie.
Zajmijmy się jednak bardziej przyziemnymi sprawami, młody Growth bowiem wkroczył właśnie do męskiej łazienki w opisanym wyżej nastroju. Chciał zmyć z siebie całe piętno dzisiejszego dnia. Zmęczenie, stres, ignorancja. Chciał się pozbyć tego za pomocą ciepłych strumieni, ale ktoś mu w tym przeszkodził. Na parapecie siedział nie kto inny, jak Annika, co od razu zauważył. Jak to? Dziewczyna w męskiej toalecie? Na co też Annika nie wpadnie... Był pewien, że jakby on tak sobie wszedł do damskiej łazienki, ktoś zdzieliłby go po głowie. W każdym bądź razie Osterberg siedziała w bardzo skąpym odzieniu, ale nie można powiedzieć, że owe odzienie nie podobało się Vincentowi. Każdemu normalnemu chłopakowi by się spodobało... Student oparł się nonszalancko o framugę drzwi.
- Gustowne wdzianko, Osterberg. - stwierdził, lustrując ją wzrokiem. - Ale chyba pomyliłaś toalety?
W jego głosie zabrzmiała nutka kpiny, jednak całkowicie zamierzona. Doskonale wiedział, że studentka literatury przyszła tutaj w pełni świadomie - w końcu trudno pomylić toalety, które mieszczą się na zupełnie innych piętrach. Co mu jednak szkodzi podroczyć się trochę?